Mistrzostwa Polski w piłce wodnej – na rok 1934

iplywamy 19:15

Mistrzostwa Polski w piłce wodnej – na rok 1934

Mistrzostwa Polski w piłce wodnej – na rok 1934

Już po raz trzeci Mistrzostwa Polski w piłce wodnej rozgrywano systemem t. zw. ligowym, polegającym na tem, że 5 najlepszych drużyn w kraju wyłączono z rozgrywek okręgowych, zwalniając je tem samem od trudu bicia słabszych zespołów, z tem, że drużyny te rozgrywają Mistrzostwo Polski między sobą na punkty. Każdy z zespołów „ligowych” spotyka się dwa razy do roku z każdym z pozostałych, kolejno zmieniając role gospodarzy.

System ten jest dość uciążliwy finansowo, jeżeli się zważy, że poza Krakowem zamiejscowe mecze piłki wodnej, nawet najciekawsze, są prawie zawsze deficytowe. Winne temu stanowi rzeczy są zresztą same kluby, które urządzają mecze nieudolnie, w warunkach takich, że doprawdy dziwić się można nawet tym nielicznym widzom, którzy się zjawiają. Mecze odbywa się np. w Warszawie z reguły przy zapadających ciemnościach, a na pływalni AZS u ponadto w takiej odległości od widowni, iż w ogóle gry nie widać. Jeżeli piłka wodna ma się popularyzować, należy ją urządzać rano, w pełnem słońcu, a boiska powinny być w ten sposób skonstruowane, by widz obserwował grę z góry; wówczas, zwłaszcza jeżeli woda jest czysta, może on przyglądać się walce podwodnej, i gra staje się w wysokim stopniu widowiskowa.

System t. zw. ligowy przyczynił się jednak niesłychanie do podniesienia piłki wodnej, przez to że zmusza kluby do grania w ciągu całego sezonu i to dość często. Przyznać jednak trzeba, że rozwój piłki wodnej nastąpił z pewną stratą dla pływania wyścigowego, gdyż wielu utalentowanych pływaków zaniedbuje swój trening dla piłki wodnej, która obecnie absorbuje ich przez sezon.

Wyniki tegorocznych rozgrywek przedstawia załączona tabela. Jak widać z niej, Erster Kattowitzer Schwimmverein, który powtórzył swój wynik zeszłoroczny, zdobywając ponownie mistrzostwo, stracił już swój nimb niepokonalności, wygrał stosunkowo nieznaczną liczbą punktów, i mocno nadwyrężył swą opinję sportową przez przegraną z ostatnią w tabeli, Legją, i przez nierozegraną z Cracovią. Przegrana z Legją była tem bardziej przykra dla EKS’u, iż na mecz ten wystąpił on w swym najsilniejszym składzie.

W roku zeszłym EKS wygrał wszystkie swoje mecze. Teraz wygrał ich tylko 5. Następne zespoły w tabeli, AZS i Makkabi, mają zaledwie po 3 mecze przegrane, ale za to razem z Cracovią mają aż po 3 remisy. W ogóle mistrzostwa tegoroczne obfitowały w nierozegrane, których było wyjątkowo dużo, bo aż 5. Jak widać z tabeli, dominowały wyniki niskie cyfrowo. Na 20 rozegranych gier, oprócz 6 remisów, aż 7 wygrano różnicą jednej bramki, pozatem w 3 meczach zadecydowała różnica dwuch zaledwie bramek, i w dwuch grach różnica trzech bramek. Rezultat wyższy cyfrowo zdarzył się w całych rozgrywkach tylko 3 razy: dwa razy przytrafił się on Legji (po 5 : 10) i raz Cracovii (8 . 1).

Poza nikłą różnicą bramek, świadczącą o znacznem wyrównaniu klasy, uderza również niewielka ogólna liczba bramek zdobytych, co również dobrze świadczy o drużynach, zwłaszcza o ich obronach. Ogółem w 20 grach padło bramek 80, a więc średnio po 4 na mecz.

Najmniejszą sumę bramek zyskanych i utraconych (26) i najmniejszą różnicę między liczbą bramek zdobytych i utraconych (4) ma Makkabi, co odpowiada rodzajowi gry tej drużyny o skutecznej obronie i słabszym znacznie napadzie. To samo da się powiedzieć o AZS’ie, który mało bramek tracił i mało zdobywał. Makkabi i AZS. okazały się drużynami o siłach niemal zupełnie równych. Odwieczni rywale w tegorocznych rozgrywkach dwukrotnie zremisowali ze sobą a ostatecznie zwyciężył AZS bardzo małą różnicą korzystniejszego stosunku bramek. Okazuje się bowiem, że 18 : 13 jest nieco lepszym stosunkiem od 15 : 11, gdyż po sprowadzeniu do wspólnego mianownika, stosunek bramek AZS’u wyraża się ułamkiem 198 : 143, podczas gdy „goal averrage” dla Makkabi wynosi tylko 196 : 143. Akademicy warszawscy zwyciężyli więc różnicą… 3 : 143.

Trzeba przyznać, że system punktowy, przy dwukrotnych spotkaniach każdego z każdym, niwelują doskonale wszelkie następstwa wpływu ubocznych sił na wynik gry. Pierwszą taką siłą, o znaczeniu niesłychanie wielkiem, jest własne boisko. Do tego, by wygrywać u siebie, nie potrzeba zaraz tak szowinistycznej i niekulturalnej publiczności, jak w Krakowie, gdzie w razie przegranej gospodarzy sędziego bije się lub wrzuca do wody. Nawet przy najbardziej spokojnem zachowaniu się publiczności, drużyny u siebie w domu grają znacznie lepiej, mimo że przecież nie może być mowy o przemęczeniu podróżą do Krakowa czy Katowic i mimo że wszystkie nasze drużyny boiska zamiejscowe znają doskonale i niema tam żadnych niespodzianek terenowych. Widać jednak że nastawienie psychiczne graczy musi być zupełnie inne u siebie w domu, niż na wyjeździe, tak że bez objektywnie uzasadnionych powodów, drużyny mają zupełnie inne wyniki u siebie i inne poza domem. Wystarczy parę przykładów:

EKS — oba mecze w Warszawie przegrał, nawet z Legją, oba mecze w Krakowie — zremisował (mecz z Makkabi przerwano przy stanie 2:2, a dogrywkę wygrał EKS. już w Katowicach), natomiast wszystkie 4 mecze w Katowicach, i ową dogrywkę — wygrał.

Legja wszystkie mecze zamiejscowe przegrała, w Warszawie wygrała z EKS-em i Cracovią, mimo że temi samemi drużynami przegrywała wysoko na ich boisku.

Cracovia u siebie wygrała z AZS’em i Legją, zremisowała z EKS’em, mimo że w Warszawie przegrała z Legją, a w Katowicach EKS rozgromił ją aż 8:1!

Tak samo AZS w Warszawie nie przegrał ani jednego meczu, Makkabi ani razy nie przegrała w Krakowie i Przykładów chyba dość. Liczba ich wyklucza, by działał tu tylko zbieg okoliczności.

Drugą siłą poważnie wpływającą na wynik zawodów jest oczywiście sędzia. Nawet bez cienia stronniczości i przy skrupulatnem trzymaniu się przepisów, sędzia ma w ręku wynik meczu, gdyż zawsze zdarzy się okazja, by w chwili decydującej przyznać rzut karny lub usunąć gracza z boiska. Wtedy od swobodnego uznania sędziego zależy, czy zastosować przepis bardziej rygorystycznie, i jednym gwizdkiem przyznać zwycięstwo jednemu z zespołów, na niekorzyść tego, który zawinił, czy też być bardziej tolerancyjnym na faule, i dać możność obronienia się drużynie, nie liczącej się z prawidłami gry.

Wielokrotność gier, granie na zmianę w siedzibach obu przeciwników, i wreszcie wlewanie niejako wszystkich zwycięstw i zdobytych bramek do ogólnego kotła, niweluje jak się okazuje doskonale wszelkie niesprawiedliwości, anuluje wzajemnie wszystkie „fuksy”. Nikt nie zaprzeczy bowiem, iż wynik ostateczny tegorocznych mistrzostw dokładnie odpowiada poziomowi drużyn.

F.Sem.

Sport Wodny, Nr 17, wrzesień 1934r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

5 × 2 =