Pływactwo we Francji a w Polsce

iplywamy 13:27

Pływactwo we Francji a w Polsce

Pływactwo we Francji a w Polsce

Statystyka za rok 1924 we Francji wykazała, że w kraju tym z powodu utonięć zginęło więcej ludzi, aniżeli od wypadków kolejowych, samochodowych i lotniczych razem wziętych. Próba rozwiązania katastrofy utonięć przez sport francuski.

Sprawa pływania w Polsce.

Sprawa masowych utonięć w okresie letnim nie jest zjawiskiem wyłącznie i par exc llence polskiem. Glosy, domagające się uregulowania tej sprawy rozlegają się nie tylko w Polsce i nie tylko u nas słychać słowa oskarżenia pod adresem zarządów miast, że nie umieją zaradzić złu. Inna rzecz, że liczba utonięć w Polsce jest w porównaniu do innych krajów rekordowa i że rekordową również jest mała zaradność i szczupła działalność zarządów miast polskich.

Rozumiejąc całe niebezpieczeństwo społeczne sytuacji obecnej, w wyniku której ofiarą padają każdego roku setki a nawet tysiące młodzieży lub ludzi w najlepszym okresie życia, pragniemy zająć się tą sprawą z obowiązku pisma, zakres działania którego rozciąga się na sporty wodne. W tym celu — dla przykładu i zorjentowania się w działalności w tymże kierunku innych krajów podajemy niezmiernie interesujące wywody p. Lalymana, prezesa komisji propagandy przy Fr. Związku Pływackim, ilustrujące wymownie niebezpieczeństwo i projektowane środki zaradcze przeciwko wypadkom utonięć we Francji.

Statystyka utonięć, prowadzona w całej Francji wykazuje, że w okresie lipiec—wrzesień ub. roku liczba utonięć na obszarze całej Francji wynosiła 2 0 osób dziennie.

Lalyman, wykorzystując urzędową statystykę Francji, brał pod uwagę tylko te wypadki, które odpowiadały następującym zasadom:

1)         wypadki śmiertelne. O ile tonącego, uratowano — wypadek nienotowany.

2)         wypadki samobójstw przez utopienie się, zatonięcie przez rozbicie okrętu na morzu, przypadkowe utonięcie małych dzieci i niedołężnych starców— zostały wyeliminowane ze statystyk p. Lalymana.

3)         słowem — p. Lalyman cytuje te tylko wypadki utonięć, których przyczyną była nieumiejętność pływania.

Statystyka wykazuje dalej, że przyczyną największej liczby wypadków utonięć jest nieostrożna kąpiel na otwartych przestrzeniach wodnych. Dalej idzie przypadkowy upadek do wody, wreszcie — wypadki w czasie przejażdżkę łodziami.

Ofiarami utonięć padają najczęściej: ludzie młodzi, uczniowie, studenci, marynarze, wreszcie ludzie w sile wieku.

Jest rzeczą niezmiernie charakterystyczną, że ani jeden śmiertelny wypadek utonięcia nie zdarzył się w basenach otwartych i zakrytych, niezależnie od głębokości basenu. Jest rzeczą równie charakterystyczną, że w miastach, które posiadają baseny pływackie, liczba śmiertelnych wypadków utonięć stale maleje w porównaniu z miastami, które żadnemi basenami do nauki pływania nie rozporządzają.

Fakt, statystyką dowiedziony, że w okresie najgorętszych miesięcy lata, toń wodna pochłania dziennie 20 ludzi z powodu nieumiejętności pływania, stanowi, według słów p. Lalymana, prawdziwą katastrofę, która wyrywa społeczeństwu jednostki w najbardziej produktywnym wieku bez żadnej korzyści i bezpotrzebnie.

Fakt ten naprowadza p. Lalymana na myśl, że nauczanie pływania winno być jak najszybciej zorganizowane we Francji masowo, ponadto — winno być ono obowiązkowe i bezpłatne.

Dalej — konkretne projekty p. Lalymana co do szczegółów głoszą: każda szkoła powinna mieć do rozporządzenia basen do pływania, każde miasto winno utrzymywać pływalnię miejską, w której bezpłatnie pod kontrolą instruktorów mogliby uczyć się pływać, a nawet powinni, wszyscy mieszkańcy miasta.

Tyle co do obowiązków szkół i miast, mających przecież najwięcej do powiedzenia, jeżeli chodzi o masową naukę pływania, jeżeli chodzi o nadzór nad życiem obywateli.

Na tem jednak p. Lalyman nie poprzestaje. Rozumie on, że w sprawę tę wdać się musi i sam sport pływacki, rozporządzający poważnemi środkami, materjałem instruktorskim, dużą sumą doświadczenia, obarczony nadto obowiązkiem propagandy pływania. Więc z kolei stawiane wymaganie i samemu sportowi pływackiemu: żąda powołania do życia „Narodowego Instytutu dla spraw pływania i ratownictwa”, któremu przypisuje niemniejszą wagę społeczną, aniżeli „Narodowemu Instytutowi Wychowania Fizycznego”.

Pływactwo we Francji a w Polsce

Kajzerówna (Giszowice 1923 r.) rekordzistka Polski na 100 i 400 mtr. stylem klasycznym.

Fot. Jan Ryś.

Ów Narodowy Instytut dla spraw pływania prowadziłby kursy instruktorskie, organizowałby pokazy pływackie (naturalnie — bezpłatnie) dla celów propagandy dostarczałby instruktorów pływania szkołom, wojsku, wreszcie miastu i prywatnym szkołom sztuki pływackiej.

P. Lalyman sądzi, że zaszczytny mandat powołania do życia owego Instytutu powinien by przypaść Francuskiemu Związkowi Pływackiemu, któremu niezbędnych funduszów dostarczy rząd, rozumiejący rolę swą i zadanie wobec społecznej klęski utonięć. Rząd również powinien upoważnić Związek do przeprowadzenia obowiązkowej nauki pływania na terenie całej Francji.

Wywody swe p. Lalyman kończy myślą, że w parlamencie francuskim nie znajdzie się chyba człowiek, który by wobec tragizmu cyfr statystycznych. ustalających liczbę utonięć, mógł głosować przeciwko powszechnemu przymusowi nauki pływania.

Tyle p. Lalyman na temat wypadków utonięć we Francji.

A u nas?

Cóż — powiedzmy otwarcie — sytuacja jeszcze bardziej tragiczna.

Nie rozporządzamy wprawdzie statystyką wypadków utonięć na terenie całej Polski, jednak liczba ich jest chyba znacznie wyższą od tej, jaką wykazuje statystyka Francji. Nie należy przecież do rzadkości jakaś upalna niedziela, kiedy w samej tylko Warszawie liczba utonięć sięga potwornej cyfry 10-ciu.

Można więc mówić i u nas o klęsce masowych utonięć.

W przeciwieństwie jednak do Francji, akcja zaradcza prowadzona jest u nas w rozmiarach minimalnych.

Bo jeśli zważymy, że jednak we Francji we wszystkich większych miastach istnieją baseny pływackie miejskie, że liczba ludzi, umiejących tam pływać kilkunastokrotnie przewyższa liczby na jakie zdobywa się ludność Polski, że kontrola nad pływającymi w rzekach w obrębie miast zorganizowana jest znacznie lepiej, niż u nas, dojdziemy z łatwością do wniosku, iż — jeśli we Francji akcja przeciwko wypadkom utonięć jest niedostateczną u nas istnieje ona dopiero w zarodku.

Dotychczas — sprawą pływania zajmują się i to bardzo niedostatecznie — kluby sportowe. Szkoły obowiązek ten spełniają w stopniu jeszcze mniejszym. Nic dziwnego zresztą: brak basenów miejskich stoi temu na przeszkodzie.

Zarządy miasta zwróciły wprawdzie uwagę na katastrofalną liczbę utonięć w okresie letnim i spróbowały zaradzić złu. Poszły jednak w tym kierunku po złej drodze. Zdawało im się bowiem, że sprawę załatwić można »v trybie administracyjnym, drogą zakazów pływania. Oczywiście — system ten nie przyniósł pożądanego rozwiązania — tem bardziej, że kontrola i stacje „opiekuńczo ratownicze” na Wiśle zadania swego należycie spełnić nie są w stanie.

Natomiast o pozytywnym programie działania Zarządy miast dotychczas nie chciały pomyśleć. Pomimo nawoływań prasy sportowej, wskazującej, że jedynym środkiem zaradczym jest stworzenie warunków dla nauki pływaniu,— jest w pierwszym rzędzie budowa miejskich basenów pływackich, a dalej, masowa nauka pływania w miastach — dotychczas nic w tym kierunku nie zrobiono.

Na terenie Polski całej istnieje zaledwie kilka basenów. Warszawa, Poznań i inne wielkie miasta Polski ani jednego basenu nie posiadają.

Fakt ten, będąc z jednej strony przyczyną nieumiejętności pływania ze strony olbrzymiej masy ludności miejskiej, z drugiej — powoduje, że polski sport pływacki nie może stanąć na odpowiednim poziomie.

W dziedzinie rozpowszechniania nauki pływania bardzo wiele mają do powiedzenia towarzystwa wioślarskie. Towarzystwa te powinny stosować do wszystkich uprawiających wioślarstwo przymus nie tylko nauki, ale umiejętności pływania.

Streszczając całość wywodów powyższych, dochodzimy do konkluzyi następujących:

  1. Zarządy miast winny jak najszybciej i najenergiczniej zakrzątnąć się około budowy basenów pływackich.
  2. Związek i kluby pływackie winny jak najenergiczniej propagować wioślarstwo, prowadząc nie tylko naukę pływania na terenie organizacyj sportowych, ale dostarczając zarazem instruktorów pływania szkołom i miastu.
  3. Szkoły powinny wprowadzić do programu wychowania fizycznego uczącej się młodzieży naukę pływania.
  4. W programach przysposobienia wojskowego i w działalności sportowej wojska należałoby wprowadzić kursy pływania.
  5. Towarzystwa Wioślarskie winny wymagać od kandydatów na wioślarzy obowiązkowej umiejętności pływania.
  6. Organizacje pływackie drogą częstych zawodów i demonstracyj pływackich winny przeprowadzać propagandę tego sportu.

7 Wreszcie, obok nauk pływania należałoby jednocześnie uczyć, jak należy ratować tonącego. Czyż może być bowiem wypadek bardziej tragiczny,  niż ten, w którym szlachetny poryw ratującego wciąga go na dno rzeki dlatego, nie posiadał on wiadomości, jak należy ratować,

Zdajemy sobie sprawę z tego, że wyżej wyłuszczone środki nie odrazu dadzą rezultaty pozytywne. Zdołają one jednak stworzyć warunki tło, na którem rozwój pływania będzie mógł postępować szybko, prowadząc za sobą stale zmniejszająca się liczbę utonięć.

Z rozpowszechnienia umiejętności pływania wyciągnie swoją cząstkę korzyści i sport pływacki. Z szerokich rzesz umiejących pływać łatwiej zdoła on wyłowić talenty pływackie łatwiej będzie mógł krzewić zamiłowanie do pięknego sportu pływackiego. Wreszcie szybciej być może dopracuje się i do wyników sportowych o skali międzynarodowej.

Przede wszystkiem jednak zyska na tem społeczeństwo, zachłanna toń wodna przestanie być „bogiem łaknącym krwi” pochłaniającym wciąż nowe ofiary.

M.K.

Sport Wodny nr 7, październik 1925, „Pływactwo we Francji a w Polsce”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

1 + szesnaście =