Sztuka pływania 1910 rok

iplywamy 09:17

Sztuka pływania 1910 rok

ruch

W dzisiejszej dobie, kiedy człowiek opanował powietrze i swobodnie bujać pod obłokami zaczyna, zdawałoby się rzeczą przestarzałą zachęcanie do pływania, podobnie, jak nikt nie poważyłby się zachęcać do chodzenia.

A jednak! chodzić to umiemy niby wszyscy, gdy tymczasem pływanie jest wciąż sztuką, którą nie każdy posiada. Pływamy wybornie wśród życia tarapatów, pływamy nieźle „na piasku44, ale przy zbliżaniu do wody wielu z nas odczuwa ów lęk wody, tak wybornie charakteryzujący nasza nerwowość.

A sztuka pływania nie jest bynajmniej rzeczą trudną, temu zaś, co ją posiadał daje niewypowiedziane rozkosze, nie mówiąc już o zbawiennym wpływie na zdrowie. Wobec tego powinniśmy uważać wodę za swój żywioł, wprowadzający cały zasób sił nowych do naszego ustroju, i z całą ufnością się garnąć do niego.

Że sztuka pływania jest łatwą, potwierdzają to słowem i czynem najlepsi i najwytrawniejsi pływacy, utrzymując, iż jak – zresztą we wszystkiem – trzeba tu tylko chcieć!.

Posłuchajmy np., co mówi nam o pływaniu znakomity sztuki tej mistrz belgijski, Gustaw Droz.

„Niema na świecie rzeczy prostszej i łatwiejszej nad trzymanie się na wodzie, tym zaś co par force idą na dno i chcą tonąć, brakuje tylko trochę dobrej woli”.

„Trzeba przede wszystkiem ukochać wodę i cenić jej pieszczoty, trzeba jej ufać, nie „męcząc” jej ruchami zbytecznemi i konwulsyjnemi, które ją tylko drażnią;  trzeba po prostu bez dłuższych zabiegów— zacząć pływać.

„Ciało nasze jest przecie lżejsze od wody; wystarcza tu więc pozostanie bez ruchu w pewnej postawie równoważnej, ażeby się kołysać na wodzie na kształt korka. Niejednemu zapewne zdarzyło się widzieć pływaków, udających nieżywych, i jeśli się to nie zawsze udaje, to tylko dlatego, że nie umiemy ułożyć nóg i rąk tak, ażeby głowę utrzymywać w równowadze; jeżeli np. po ułożeniu się na wodzie przeszkadzać się nam zdaje ciężar nóg, to należy je wydłużyć w wodzie, ręce zaś – wyciągnąć na wodzie. Umiarkowanie tego jest wprost rzeczą zmysłu i sprytu, trudność zaś cała polega tu jedynie na tem, żeby robić to ze spokojem i krwią zimną i nie tracić głowy, gdy w oko wpadnie kropla wody lub fala drobna muśnie twarz i na chwilę przerwie oddech”.

Uwagi powyższe potwierdza doświadczenie codzienne, gdyż rzeczywiście tylko przez ruchy niewłaściwe idziemy na dno, woda bowiem niejako pragnie, bo musi nas unosić w myśl zasad fizyki. Na pewno powiedzieć można, że gdyby się znalazł ktoś na tyle odważny i pełen zimnej krwi, by, wszedłszy pierwszy raz do wody, położyć się na niej spokojnie i zachować równowagę, to utrzymałby się bez najmniejszej trudności, na podobę tego, jak utrzymuje się na wodzie klocek. Ktoś nawet orzekł dowcipnie, że klocek dopóty płynie tak znakomicie, dopóki o tem myśleć nie zacznie; wówczas zaś „przez ruchy niewłaściwe straci równowagę i musi utonąć”.

Niejeden z nas widział uczących się pływać w szkole pływania, jak wcale nieźle utrzymują się i kierują swemi ruchami, o ile uwiązani są na lince, która ma ich utrzymać na wodzie. Nauczyciel często puszcza linkę zupełnie wolno, co nie przeszkadza pływakowi utrzymywać się doskonale na wodzie dopóki nie spostrzeże liny wolnej, wtedy bowiem, stropiony, wykonywać zaczyna ruchy rozpaczliwe, traci poprzednią swobodę i woła ratunku.

Nie idzie zatem, że w pływaniu niema wcale ruchów; owszem, są i mają wielkie znaczenie, ale muszą być świadome i celowe. Tu zauważyć musimy, że kończyny nasze podczas pływania grają rolę znakomitych wioseł, które możemy dowoli skracać i wydłużać, odpowiednio do tego zginając je i prostując. Temi wiosłami musimy umieć się posługiwać i to stanowi prawdziwą dla pływaka trudność, która na szczęście zawsze się daje pokonać.

Według słów znanego w Warszawie nestora kultury cielesnej, dyr. Stanisława Majewskiego, trzeba tu po prostu „uchwycić dryg”, trafiając na ów mechanizm, który sprawia, że umiemy wyzyskać każde poruszenie, w czas kurcząc lub prostując swe ciało, co wszystko zdobywa się przez praktykę osobistą.

Racyonalne ruchy pływackie są zapożyczone od zwierząt wodnych, to też dobrze jest przyjrzeć się, jak pływają żaby lub ryby. Zobaczymy np. wówczas, że ryba, machnąwszy raz ogonem, pozostaje w bezruchu a przecie się posuwa. Ażeby to zrozumieć, porównamy pływaka do łuku i strzały: Podczas wyprostowania, po wykonaniu właściwych ruchów pływackich, dopełniamy jednocześnie pewnego odepchnięcia, niby odbicia od ziemi w skoku: wówczas podobniśmy do łuku. Ale po tym wysiłku posuwamy się naprzód, stając się niejako strzałą. Jeśli więc w postawie łuku rozwijamy całą swą energię i sprężystość, by się pchnąć naprzód, to w postawie strzały dążyć musimy do upodobnienia się do strzały, a to przez wydłużenie się i unieruchomienie, niezbędne do osiągnięcia należytej szybkości ruchu.

W sprawie nauki pływania niemałe ma znaczenie jej trwanie. Pod tym względem zdarza się rozmaicie, ale na ogół biorąc nauka cała trwa bardzo niedługo. Należy tylko z całem zaufaniem oddać się wodzie. Niechaj uczący po zanurzeniu rozciągnie się w wodzie swobodnie, niby w łożu puchowem; niech ufa tej wodzie, podobnie jak ziemi pod nogami. A skoro się w wodzie utrzymuje, niechaj sobie przypomni, że dobry pływak kieruje się w wodzie za pomocą ruchów nieznacznych. Niechaj dba pozatem jedynie o dobre płuca, ażeby -nieuniknione nieraz – lekkie pogrożenie głowy nie wyprowadzało go z równowagi.

Trzeba wyznać, że pokonanie wspomnianych trudności i zastosowanie się do podanych wskazówek sowicie się w nauce pływania opłaca. Przede wszystkiem podnieść tu należy owo błogie uczucie, jakiego się doświadcza po wyjściu z wody. Pozatem wiadomo, jak do-brze działa na charakter moment pokonania trudności rzeczywistej i opanowania żywiołu, który bądź co bądź tyle ofiar pochłania! A skoro obok tego będziemy w możności wyrwać mu jakąś ofiarę, ratując tonącego, to okaże się, że pływanie jest doniosłym środkiem czynienia dobrze.

Ratować tonącego może ten tylko, kto sam dobrze pływa, do osiągnięcia zaś tego należy mieć wprawę dużą, a więc wiele się w pływaniu ćwiczyć.

Dla wyćwiczenia dobrego w pływaniu należy umieć w sposób właściwy oddychać. Oddech na ogół powinien być dwakroć powolniejszy, aniżeli zazwyczaj, łącząc się zawsze z ruchami pływackiemi. Kto oponował oddech i dopełnia go wolniej, ten pływać będzie całkiem swobodnie, a wtedy przybierać może postawy dowolne i wykonywać ruchy rozmaite.

Ażeby nauczyć pływać dziecko, najlepiej byłoby, trzymając je w rękach, zanurzyć się z niem w wodzie, oczywiście uprzedzając je o tem i unikając przestrachu. Wtedy łatwo do wody przywyknie i chętnie się na niej ruszać będzie. Ażeby jednak to czynić, trzeba samemu zżyć się dobrze z wodą, żeby się w niej czuć dobrze, niby w domu.

Doniosłość pływania uznaną została od dawna, a ostatniemi czasy sztuka ta stała się przedmiotem zabiegów w szkolnictwie wszystkich niemal krajów. W Danii pływanie jest obowiązkowe dla młodzieży szkolnej, w podobnym kierunku zmierzają też usiłowania społeczeństwa i rządów w Niemczech, Anglii i innych krajach.

A u nas? Posiadamy w Warszawie od lat kilkudziesięciu wyborną szkołę pływania, z której wyszli wszyscy niemal pływacy polscy, ale tych jest stosunkowo niewielu. Niektóre szkoły polskie zabiegają też o nauczenie swych wychowanków sztuki pływania, ale usiłowania te nie zawsze stoją na wysokości należytej. Faktem jest, że większość członków w naszych towarzystwach wioślarskich pływać nie umie i nic dziwnego, że co czas jakiś słychać o wypadkach utonięcia, zdarzonych w łonie tych towarzystw.

Dlatego to wśród przykazań wychowawczych tegoczesnych miejsce naczelne powinniśmy zapewnić żądaniu: uczcie się pływać!

Wł. Lewicz.

Dwutygodnik RUCH, nr 15, Warszawa 11 sierpnia 1910 rok.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

7 − 6 =